poniedziałek, 25 marca 2013

Sernik, który rozpłynął się na talerzu zanim zdążył rozpłynąć się w ustach


Chciałabym Wam zaśpiewać balladę 
o serniku, który pływał.
Gdy go zapragnęłam zjeść
on powiedział cześć
i z widelca spłynął.
Chwyciłam go szczypcami,
ale on partiami
z uścisku się wywinął.
Wyjęłam w końcu
z kredensu miseczkę
i zjadłam jako zupeczkę.


Sernik rozpływający się
w oryginale Sernik cytrynowy na mleku skondensowanym, z kremem cytrynowym (lemon curd)




Detektor zakalcuchów:
Prawdopodobne przyczyny rozpłynięcia:
- wodnisty twaróg w kubełku (Tesco Quality, Robert M. poleca, ja nie polecam)
- zamiast mleka skondensowanego SŁODZONEGO dodałam NIESŁODZONE. Słodzone podobno jest bardziej gęste. Jednak zagapiłam się - w kajeciku nie zanotowałam dokładnie jaki to ma być rodzaj mleka. W tesko zresztą nie było słodzonego, więc musiałabym zrezygnować z pieczenia sernika. Dopiero w domu wczytałam się w przepis w internętku i zauważyłam mą pomyłkę. Zadecydowałam, że jednak zaryzykuję i upiekę z niesłodzonym. No i wyszła zupa sernikowa.

Werdykt:
Tego zakalca nie uratował nawet pyszny lemon curd na wierzchu.


Życzę miłych zakalców w cytrynie!!!

1 komentarz:

  1. Twój blog jest super :) czytam już od pół godziny i umieram ze śmiechu... Poza tym dowiedziałam się wiele ciekawostek, więc szanuję za talent dydaktyczny i styl! Pozdrowienia :) wpadłam tu oczywiście po tym, jak zamiast pysznego chlebusia upiekłam potwora. PS ja też uwielbiam lemon Curd!

    OdpowiedzUsuń