czwartek, 21 lutego 2013

Drożdżowy chlebek bananowy

Z bananowym ciastem drożdżowym jeszcze się nie spotkałam, więc był to wielki eksperyment, balansujący na krawędzi zakalca.
Dziwne jest to ciasto.
A właściwie chlebek.
Nie wiadomo czy to chała, czy nie chała (przypomina mi chałkę o lekkim posmaku bananów).

Jeśli ktoś szuka wyraźnego bananowego aromatu, to zawiedzie się.
Możliwe, że z bardziej dojrzałym bananem (takim co to wygląda trochę obleśnie, bo skórkę ma już całą brązową) chlebek wyszedłby słodszy.
Chyba należy jeść taki chlebek z jakimś dodatkiem bo sam w sobie jest trochę nijaki. Najbardziej smakował mi po posmarowaniu grubą warstwą masła. Przypominał mi chałkę z prawdziwego zdarzenia! Ten miąższ i lekka, nienarzucająca się bananowa słodycz...
Konsystencję miał rzeczywiście bardzo ciekawą bo bananowa papka spowodowała, że miąższ był bardzo mięsisty, pulchny, miło się w nim zatapiało kły.
Chyba jednak nie będzie powtórki.
Wolę zjeść banana w jego podstawowej, bananowej postaci.

Co mnie podkusiło żeby tańcować z bananami?
A no nadal bawię się w Poprawiny Po Światowym Dniu Chleba (World Bread Day 2012 After Hours Party)
Na hiszpańskim blogu Comoju znalazłam ten oto przepis. Oczywiście w tłumaczeniu pomógł mi Gógl Translator (najlepszy tekst: "I pamiętaj, że te Go Bananas w misce owoców jest brzydki i masz zamiar strzelać, bo nikt nie zjada je". Ojej, nie wiedziałam, że dojrzałe banany mogą być pretekstem do zbrodni. A może naprawdę tak było w oryginale:P?).


Drożdżowy chlebek bananowy
przepis z Comoju



- 180 ml letniego mleka
- 1 paczuszka drożdży instant (7g) albo 14 g świeżych drożdży
- 3 łyżki cukru
- 1 łyżeczka soli
- 60 g masła, miękkiego
- 2 dojrzałe banany (u mnie 1 banan po obraniu ze skórki ważył ok. 100 g)
- 400 g mąki chlebowej (dodałam mąkę pszenną typ 500 wrocławską)

Drożdże instant wystarczy wymieszać z mąką. Ze świeżych drożdży należy zrobić rozczyn żeby sprawdzić czy są rzeczywiście takie świeże na jakie się kreują. Mój rozczyn wygląda tak: w małej miseczce mieszam drożdże z łyżeczką cukru, aż się rozpłyną. Wtedy zalewam je połową mleka z przepisu i stawiam miseczkę nad metalowym kubkiem z parującą wodą (woda oczywiście nie może dotykać dna miseczki, bo drożdże powiedzą nam pa! pa!). Można nie stawiać nad kubkiem, ale ja mam zimno w kuchni i jeśli nie zapewnię drożdżom ciepła, to mogę sobie pomarzyć o bąblującym rozczynie. Jeśli na powierzchni mleka pojawi się eksplozja bąbelków, to możemy się radować, ponieważ to oznacza, że drożdże są gotowe do dalszej pracy.

Banany obieramy ze skórki i rozgniatamy je na papkę.
Mieszamy ze sobą wszystkie składniki i wyrabiamy ciasto. Na początku ciasto najprawdopodobniej będzie wyglądało jak jedna wielka breja. Nie zrażajmy się tym. Ciasto będzie bardzo lepiące i takie ma być, w końcu zawiera w sobie papkę z bananów. Można trochę podsypać mąką, ale bardzo mało, w żadnym wypadku nie wolno nasypać połowy opakowania mąki. Można posmarować dłonie olejem, podobno wtedy jest łatwiej pracować na takim mokrym cieście, ale nie sprawdzałam.
Kiedy ciasto będzie elastyczne, odstawiamy je, aż mniej więcej podwoi objętość.

Następnie formujemy bułeczki, roleczki, co dusza zapragnie. Można podzielić ciasto na części po ok. 130 g.

Odstawić bułeczki/ciasto do napuszenia (u mnie ok. 45 min.).

Piec w 180°C przez ok. 25 minut (czas pieczenia zależy od tego jak uformowaliśmy ciasto).

Studzić na kratce.

Na drugi dzień (nie wygląda okazale ani apetycznie:P)


Detektor zakalcuchów:
Ponieważ nie byłam pewna czy to coś będzie zjadliwe, upiekłam bananówkę z połowy porcji.
Tak wyglądał banan, którego użyłam (mogłam jeszcze poczekać aż dojrzeje, ale bałam się, że o nim zapomnę i spleśnieje w szafce, w której ukryłam go przed głodomorami):



Ciasto lepiło się jak cholera, ale po porządnym wyrobieniu (a właściwie ugniataniu ciasta samymi palcami, żeby sobie za bardzo całej dłoni nie pobrudzić) dało się uformować w kulę. Nadal się lepiło, ale nie przypominało rzadkiej brei:



Z połowy porcji wyszło bardzo mało ciasta, więc nie wiedziałam jakiej użyć foremki. Po za tym dopadł mnie leń i nie chciało mi się formować bułek. Wsadziłam więc ciasto do małej keksówki. Tak wyglądało ciasto po napuszeniu:


Na piętce czaił się lekki zakalec (jednak w całym chlebku zakalca nie było):




Ten potencjalny bananowy zakalec brał udział w akcji:


World Bread Day 2012 - After Hours Party


Życzę zakalcowatych bananów w chlebkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz