Prezentował się bajecznie.
Różowiutko i malinowo.
Trochę jest z nim roboty, ale raz na rok można zaszaleć.
Sernik jest bardzo słodki i mocno malinowy.
Zjada się go ze smakiem, ale szybko się o nim zapomina.
Może brakuje w nim jakiegoś wyrazistego akcentu?
A może jak zwykle marudzę?
Sernik z malinowym curdem i malinowym ganache
Zmodyfikowany przepis Krystyny9 z forum Cincin
Sernik:
Spód:
- 50g margaryny/masła
- 50g cukru
- 34g mąki pszennej (użyłam typ 550)
- 40g mąki ziemniaczanej
- 1 małe jajko
- 0,4 łyżeczki proszku do pieczenia
Masa serowa:
- 500g twarogu półtłustego/tłustego, zmielonego co najmniej 2 razy
- 3 jajka
- 30g budyniu śmietankowego
- 300g śmietany kremówki
- 3/4 szklanki cukru pudru
- 500g twarogu półtłustego/tłustego, zmielonego co najmniej 2 razy
- 3 jajka
- 30g budyniu śmietankowego
- 300g śmietany kremówki
- 3/4 szklanki cukru pudru
Curd malinowy i ganache malinowy:
Wykorzystałam 200g malin. Większość zużyłam do malinowego puree, ale zostawiłam kilka sztuk malin by włożyć do środka i udekorować wierzch sernika.
Curd:
- 100 g malin
- 1 łyżeczka soku z cytryny
- 55 g cukru
- 2 jajka
- 34 g masła
Ganache:
- 65 g malin
- 75 g białej czekolady
- 1 łyżka masła
Wykonanie:
Zaczęłam od przygotowania malinowego curdu. 100 g malin zblenderowałam i uzyskałam 100 ml malinowego puree (nie przecierałam przez sitko, bo nie miałam:P). Do rondelka wlałam puree z malin, sok z cytryny, jajka i cukier. Dobrze wymieszałam za pomocą trzepaczki. Postawiłam na małym ogniu i podgrzewałam. Masło pokroiłam na malutkie kawałeczki i dodałam je do reszty składników, wciąż mieszając. Po kilku-kilkunastu minutach, masa zaczęła gęstnieć. Zdjęłam z ognia i przykryłam rondelek pokrywką. Odstawiłam do wystudzenia.
Następnie przygotowałam spód sernika. Zmiksowałam margarynę z cukrem do uzyskania puszystej masy. Następnie dodałam jajko, mąki i proszek do pieczenia. Ciasto przelałam do tortownicy o średnicy 22 cm wyłożonej papierem do pieczenia.
Piekłam w 180°C przez ok. 15 minut (aż spód nabrał złotego koloru). Wyjęłam z piekarnika i lekko ostudziłam.
Teraz mogłam zająć się masą serową.
Wymieszałam dokładnie twaróg, śmietanę kremówkę, jajka i budyń (robiłam to mikserem na najniższych obrotach).
Na zimny sernik wylewamy ganache, dekorujemy pozostałymi malinami i całość wstawiamy do lodówki na co najmniej 6-8 godzin.
Detektor zakalcuchów:
W oryginalnym przepisie do masy serowej dodaje się białą czekoladę. Obawiałam się, że sernik okaże się za słodki, więc zmodyfikowałam przepis.
Za inspirację posłużył mi sernik Toli z Bagien, bo miał bardzo podobne składniki. Do masy serowej dodałam 1 szklankę cukru kryształu (a nie 3/4 szklanki cukru pudru) i chyba sernik wyszedł trochę za słodki;P.
Zamiast ciasteczkowego spodu upiekłam ciasto ucierane. Nie przepadam za spodem z uklepanych, pokruszonych ciasteczek:P.
Malinowy curd przygotowałam dwa dni wcześniej. To znaczy dwa dni czekał na swoją kolej, bo coś mi wypadło i nie miałam czasu na pieczenie sernika;P.
No i jakiś taki fioletowy mi wyszedł, może dlatego, że miałam ciemne maliny?
Curd wyjęty prosto z lodówki nie chciał się ładnie rozsmarować. Byłam w stanie jedynie umieścić na masie serowej kleksy z curdu i widelcem zrobić esy-floresy:
Na taką masę wyłożyłam maliny:
Następnie wylałam do tortownicy resztę masy serowej i nałożyłam kleksy malinowego curdu, który nadal nie chciał się ładnie rozsmarować więc znowu powstały jakieś dziwne (mało apetyczne:P) wzorki:
Po upieczeniu i wystudzeniu sernik udekorowałam malinowym ganache (delyszus!) i ozdobiłam malinami:
Niestety nie miałam sitka i nie mogłam pozbyć się pestek z malinowego puree więc malinowe ganache było trochę nakrapiane:P. Ale moim zdaniem nie wygląda to wcale tak źle, a podczas jedzenia nie czuje się tych drobinek. Więc jak kto woli:P.
Życzę miłych, zakalcowatych malinowych curdów i ganache!
- 55 g cukru
- 2 jajka
- 34 g masła
Ganache:
- 65 g malin
- 75 g białej czekolady
- 1 łyżka masła
Wykonanie:
Zaczęłam od przygotowania malinowego curdu. 100 g malin zblenderowałam i uzyskałam 100 ml malinowego puree (nie przecierałam przez sitko, bo nie miałam:P). Do rondelka wlałam puree z malin, sok z cytryny, jajka i cukier. Dobrze wymieszałam za pomocą trzepaczki. Postawiłam na małym ogniu i podgrzewałam. Masło pokroiłam na malutkie kawałeczki i dodałam je do reszty składników, wciąż mieszając. Po kilku-kilkunastu minutach, masa zaczęła gęstnieć. Zdjęłam z ognia i przykryłam rondelek pokrywką. Odstawiłam do wystudzenia.
Następnie przygotowałam spód sernika. Zmiksowałam margarynę z cukrem do uzyskania puszystej masy. Następnie dodałam jajko, mąki i proszek do pieczenia. Ciasto przelałam do tortownicy o średnicy 22 cm wyłożonej papierem do pieczenia.
Piekłam w 180°C przez ok. 15 minut (aż spód nabrał złotego koloru). Wyjęłam z piekarnika i lekko ostudziłam.
Teraz mogłam zająć się masą serową.
Wymieszałam dokładnie twaróg, śmietanę kremówkę, jajka i budyń (robiłam to mikserem na najniższych obrotach).
Połowę masy serowej wlałam do tortownicy.
Teraz nałożyłam łyżeczką połowę malinowego curdu i delikatnie przemieszałam, tworząc efekt marmurku. Ułożyłam odłożone maliny i zalałam resztą masy serowej.
Na wierzch delikatnie wyłożyłam pozostały curd (trzeba to zrobić tak, aby pokrył całą powierzchnię sernika).
Sernik piekłam w 180°C przez ok. 1 godzinę.
Na wierzch delikatnie wyłożyłam pozostały curd (trzeba to zrobić tak, aby pokrył całą powierzchnię sernika).
Sernik piekłam w 180°C przez ok. 1 godzinę.
Po upieczeniu, odstawiłam sernik na kratkę, do wystudzenia. Nie zdejmowałam boków tortownicy.
Kiedy sernik jest już wystudzony, przystąpiłam do przyrządzania malinowego ganache.
65 g malin rozgniotłam widelcem na malinowe puree (można przetrzeć je przez sitko, ale nie miałam takiego urządzenia:P). Następnie wlałam malinowe puree do rondelka i podgrzałam na małym ogniu. Do ciepłego dodałam czekoladę i łyżkę masła. Wciąż mieszając doprowadziłam do rozpuszczenia czekolady. Zdjęłam rondelek z palnika. Lekko wystudziłam.
Detektor zakalcuchów:
W oryginalnym przepisie do masy serowej dodaje się białą czekoladę. Obawiałam się, że sernik okaże się za słodki, więc zmodyfikowałam przepis.
Za inspirację posłużył mi sernik Toli z Bagien, bo miał bardzo podobne składniki. Do masy serowej dodałam 1 szklankę cukru kryształu (a nie 3/4 szklanki cukru pudru) i chyba sernik wyszedł trochę za słodki;P.
Zamiast ciasteczkowego spodu upiekłam ciasto ucierane. Nie przepadam za spodem z uklepanych, pokruszonych ciasteczek:P.
Malinowy curd przygotowałam dwa dni wcześniej. To znaczy dwa dni czekał na swoją kolej, bo coś mi wypadło i nie miałam czasu na pieczenie sernika;P.
No i jakiś taki fioletowy mi wyszedł, może dlatego, że miałam ciemne maliny?
Curd wyjęty prosto z lodówki nie chciał się ładnie rozsmarować. Byłam w stanie jedynie umieścić na masie serowej kleksy z curdu i widelcem zrobić esy-floresy:
Na taką masę wyłożyłam maliny:
Następnie wylałam do tortownicy resztę masy serowej i nałożyłam kleksy malinowego curdu, który nadal nie chciał się ładnie rozsmarować więc znowu powstały jakieś dziwne (mało apetyczne:P) wzorki:
Po upieczeniu i wystudzeniu sernik udekorowałam malinowym ganache (delyszus!) i ozdobiłam malinami:
Niestety nie miałam sitka i nie mogłam pozbyć się pestek z malinowego puree więc malinowe ganache było trochę nakrapiane:P. Ale moim zdaniem nie wygląda to wcale tak źle, a podczas jedzenia nie czuje się tych drobinek. Więc jak kto woli:P.
Życzę miłych, zakalcowatych malinowych curdów i ganache!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz