Jednak minęło trochę czasu zanim w me łapska wpadła mąka graham.
A kiedy już go upiekłam, nie zrobiłam zdjęcia.
Nic to, mam przecież jakieś archiwalne, wrzuci się byle jakie, nikt nie zauważy.
Ostatnio piekę tylko tego razowca.
Razowca zresztą opłaca się piec, panie.
Dlaczego? A bo za winklem dostanę dość dobry chleb pszenny jasny, chyba na zakwasie, w każdym razie lepszy od moich piekarniczych wypocin, ale chleba składającego się tylko z mąki razowej już nie dostanę.
A dlaczego tylko ten?
Kluczem do sukcesu jest tutaj połączenie mąki żytniej razowej i mąki pszennej graham. Jeśli pieczemy chleb razowy 100% żytni, to lepi nam się do buzi, do noża, praktycznie do wszystkiego. Przeciętny konsument chleba nie jest przyzwyczajony do takiego rodzaju pieczywa, woli jasne, puszyste, lekkie fiu bździu. Za to kiedy posmakujemy chleb razowy 100% pszenny, to chrzęści nam to to między zębami i koniec końców również omijamy takiego razowca szerokim łukiem.
Dlatego genialnym rozwiązaniem jest połączenie mąki żytniej razowej i mąki pszennej graham. Mąka pszenna graham chłonie dużo wody, więc uspokaja wilgotne zapędy mąki żytniej. Takim oto sposobem otrzymujemy idealnego (moim skromnym zdaniem) razowca.
Chleb razowy od Dany z Leśnego Zakątka w składzie niczym się nie różni od chleba razowego, którego upiekłam na poprzedni World Bread Day.
Inne jest tylko wykonanie, bo w tamtym trzeba nastawić zaczyn z mąką graham, a tutaj dzień wcześniej po prostu odświeżamy zakwas.
Co najśmieszniejsze, w moim kajeciku z przepisami, najpierw napisałam pod przepisem "okropny", potem skreśliłam i dopisałam "a jednak może być". Oj, chyba coś mi się nie udało za pierwszym razem. Dobrze, że nie wykreśliłam go całkowicie ze swego życia chlebowego.
Chleb pszenno-żytni razowy na zakwasie
zmodyfikowany przepis Dany z Leśnego Zakątka
- 200 g zakwasu aktywnego, dokarmionego dzień wcześniej
- 200 g mąki pszennej razowej typ 1850
- 200 g mąki żytniej razowej typ 2000
- 300g wody letniej
- ok. 11 g soli
Wykonanie:
Mieszamy wszystkie składniki, dodajemy ewentualnie wodę i zostawiamy na 3,5 godz.
Po tym czasie smarujemy blaszkę (u mnie foremka o wymiarach dolnych 27,5 cm x 8,5 cm) masłem, posypujemy otrębami i przekładamy łyżką ciasto. Wyrównujemy, posypujemy ziarnami słonecznika, spryskujemy wodą, wkładamy do reklamówki, zawiązujemy górę reklamówki i czekamy aż urośnie co najmniej o 70 %.
Pieczemy w 200°C przez ok. 60 min. Wyłączamy piekarnik, wyjmujemy chleb z foremki i jeśli ma miękki spód to wstawiamy go jeszcze na ok. 10 min., do góry nogami, no chyba, że już nam się pięknie dopiekł, to już go nie katujemy w piekarniku.
Wykonanie:
Mieszamy wszystkie składniki, dodajemy ewentualnie wodę i zostawiamy na 3,5 godz.
Po tym czasie smarujemy blaszkę (u mnie foremka o wymiarach dolnych 27,5 cm x 8,5 cm) masłem, posypujemy otrębami i przekładamy łyżką ciasto. Wyrównujemy, posypujemy ziarnami słonecznika, spryskujemy wodą, wkładamy do reklamówki, zawiązujemy górę reklamówki i czekamy aż urośnie co najmniej o 70 %.
Pieczemy w 200°C przez ok. 60 min. Wyłączamy piekarnik, wyjmujemy chleb z foremki i jeśli ma miękki spód to wstawiamy go jeszcze na ok. 10 min., do góry nogami, no chyba, że już nam się pięknie dopiekł, to już go nie katujemy w piekarniku.
Wyjmujemy chleb, okrywamy go lnianą ściereczką i najlepiej jemy na drugi dzień (nie okrywam go ściereczką:P).
Detektor zakalcuchów:
Nie wiem co mogę napisać w dektorze, bo w tym chlebie jeszcze żadnego zakalca nie doświadczyłam.
Trochę zmodyfikowałam przepis, w sam raz dla leniwych.
W oryginalne jedną część ciasta miesza się z zakwasem, a drugą zostawia samopas w innej misce. Kiedyś tak robiłam, ale pewnego razu zapomniałam o tej procedurze i nie odczułam żeby jakoś wpłynęło to na smak końcowy. Łatwiej jest wymieszać wszystkie składniki i zostawić do fermentacji w jednej misce dlatego tak teraz czynię. Ale jeśli ktoś lubi kombinować, może sięgnąć do oryginału.
W przepisie Dany jest również inny sposób pieczenia. Chleb wkłada się do zimnego piekarnika, piecze z termoobiegiem, aż się nam piec rozgrzeje i wtedy zmniejsza się temperaturę. Tę część też zmieniłam, bo wkładam chleb do rogrzanego piekarnika i ładnie się dopieka, ale może komuś innemu przydarzy się zakalcuch. Wtedy biorę winę na siebie:P
Tak na koniec wspomnę, że wpis ten dołączam do listopadowej listy Na zakwasie i na drożdżach prowadzonej na blogu Zapach Chleba. Koniecznie rzućcie okiem na tę listę, bo jest z czego wybierać, a i foteczki przyprawiają o zawrót głowy.
Życzę miłego zakalczyka w pestkach od słonecznika!!!
Hej! niestety nie udało mi się kupić tej samej dyni, ani nawet dowiedzieć nazwy. Wczoraj upiekłam chleb żytni, dyni użyłam tej z mojego ostatniego zdjęcia dużej, jasno zielonej... puree było gęste ale koloru chlebkowi raczej nie dało, więcej szarości niż żółtego :)
OdpowiedzUsuń