Pokazywanie postów oznaczonych etykietą domowa robótka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą domowa robótka. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 stycznia 2014

Spierniczona foremka do katarzynek

Czyżby sezon na pierniczenie zakończył się bezpowrotnie?
Panie, gdzież by tam znowu.
Dopiero się rozkręcam.
Tak jak w tamtym roku, nie zdążyłam napierniczyć przed Świętami, więc czynię to teraz.
Napiekłam pierniczków, żeby jeszcze przez kilka dni cieszyły oko, dyndając na choince.
Oprócz twardych jak skała korzennych ciasteczek, pokusiłam się o upieczenie katarzynek, które znam w dwóch wersjach - nagiej i oblanej gorzką czekoladą.
Niestety nigdzie nie mogłam znaleźć foremki do katarzynek, więc przez wiele lat musiałam obejść się smakiem.
Jednak pewnego grudniowego dnia, podczas buszowania po sieci, natknęłam się na tutorial przedstawiający jak zrobić foremkę do pierniczków z puszki po napoju wyskokowym.
Eureka!
Genialne w swojej prostocie!
Skoro ludziska wyginają puszkę w kształt głowy myszki Miki, to dlaczego ja nie mogłabym przepoczwarzyć jej w katarzynkowy obłoczek?
Jak zwykle napaliłam się jak szczerbaty na suchary, oczyma wyobraźni widziałam siebie jak perfekcyjnie wyginam metal za jednym dotknięciem ręki niczym Pudzian-Super-Piernik.
Na zdjęciach i filmikach wydawało się to proste.
Ale gdy się jest znaną fajtłapą, sprawy zaczynają się trochę komplikować...


Foremka do katarzynek wykonana z puszki po napoju z bąbelkami
Przepis zainspirowany Zawartością Internetu



Wykorzystałam:
- puszkę po napoju z bąbelkami
- długą linijkę (34 cm)
- papier pergaminowy i ołówek
- zszywacz
- igłę
- nożyczki
- kombinerki


Prodakt plejsment

Jak produkowałam foremkę krok po kroku:
Uwaga! Nie powtarzajcie tego w domu jeśli jesteście fajtłapami/niepełnoletni/pijani! Brzegi puszki są ostre, więc należy zachować ostrożność na każdym etapie. Polecam założenie rękawic ochronnych:P. Nie miałam takowych, więc igrałam z ostrą puszką.


1. Niestety moje nożyczki są niezwykle tępe, więc musiałam najpierw zrobić pomocniczą dziurę, za pomocą igły:

Napój był całkiem dobry.

2. Dopiero wtedy mogłam wbić się nożyczkami w puszkę:

Nie, nie zapłacili mi za reklamę:(

3. Wycięłam z puszki dwie piętki, które wyrzuciłam do kosza, a pozostały podłużny kawałek przecięłam wzdłuż pionowo:

Uwaga na paluchy, gapciu!

4.  Kawałek puszki przecięłam poziomo na dwa równe paski:


5. Wzięłam jeden z pasków, trochę go odgięłam w drugą stronę, żeby nie był taki zakręcony. Następnie ciepnęłam na niego linijkę i zagięłam na niej bok, żeby wyrównać i zabezpieczyć ostre krawędzie:



Tak wygląda zagięta krawędź

6. Powtórzyłam tę czynność wzdłuż drugiego boku i otrzymałam taki oto piękny paseczek:


7. Przyłożyłam pergamin do monitora i za pomocą ołówka przerysowałam szablon z Domowych Wypieków (można wydrukować jeśli ktoś ma drukarkę:P). 


8. Ułożyłam pasek na szablonie i zaczęłam go wyginać na kształt katarzynki:


9. W miejscu, w którym następuje zgięcie, pomogłam sobie kombinerkami:


10. Jakimś cudem udało mi się odwzorować pofalowany kształt, jednak należy zaznaczyć, iż nie był on idealny:



11. Oba paski uformowałam najlepiej jak się dało i połączyłam ze sobą za pomocą zszywacza (Pana Krokodyla):

Mniam, mniam



12. Pan Krokodyl miał za duży pysk i nie był w stanie spiąć drugiego, finalnego połączenia dwóch pasków. Musiałam zrobić dziurki igłą i w te otwory ręcznie wbić zszywkę. Nie poczyniłam stosownej foteczki, ponieważ ten proceder tak mnie pochłonął, że zapomniałam o dokumentacji. Mam za to foteczki produktu końcowego - koślawej wariacji na temat foremki do katarzynek:



Jak widać, foremka do katarzynek wykonana domowym sposobem, nie jest idealna. Może jakiś bardziej uzdolniony majster klepka wyczarowałby coś lepszego?
Materiał, z którego wykonana jest puszka, łatwo się zgina, ale jednocześnie jest bardzo podatny na mikro pęknięcia i nie chce się ułożyć w idealne półkola.
Nie za bardzo zwróciłam uwagę na to żeby paski były idealnie proste, więc po złożeniu do kupy, foremka stała krzywo, była wygięta we wszystkie strony.
Postanowiłam sprawdzić czy ten wytwór moich rąk nadaje się do czegoś.

Wykrawanie pierniczków:
Ciasto na katarzynki sporządziłam z krążacego po netku przepisu Barbary Bytnerowiczej (można rzucić na niego okiem tutaj).
Rozwałkowałam je na grubość 1 cm, bo chciałam uzyskać wypasione, grubaśne katarzynki.
Następnie zaczęłam je torturować koślawą foremką:


Okazało się, że nie tak łatwo jest wykroić przyzwoity kształt ową foremką.
Niezbyt się tym przejęłam, jeśli jakiś pierniczek był wyjątkowo nieforemny, to modelowałam jego brzegi na blaszce:


Aż dziw bierze, że z tej samej foremki wyszły tak przeróżne kształty:P.
Spostrzegłam również, że pierniczki są chyba większe od tych sklepowych.

Wszystko byłoby dobrze gdyby foremka nagle się nie rozleciała!

Ups!

Ponieważ nie chciało mi się już bawić w spawanie, lawirowałam resztkami foremki tak by uzyskać pożądany kształt. Niezbyt mi się te wygibasy udały...




Trochę przyklepałam, tu i ówdzie wyrównałam i pierniczki zaczęły wyglądać jako tako. Z resztek ciasta wyrzeźbiłam małą czterolistną koniczynkę-katarzynkę. Zauważyłam, że ręczne wycięcie kształtu kosztowało mnie mniej wysiłku niż operowanie rozklekotaną foremką!


Pierniczki wyskoczyły z piekarnika:


Trzeba przyznać, że nie wyglądały źle.
W smaku przypominały te ze sklepu.
Stwardniały dość szybko, więc za karę zamknęłam je w puszce z jabłuszkiem:



Minie chyba jeszcze z miesiąc, aż zaczną mięknąć, ale obawiam się, że zanim to nastąpi, zdążą zniknąć w brzuchach.
Trochę się zdziwiłam, że pierniczki są takie duże, przyzwyczajona jestem do liliputów ze sklepu.
Z połowy porcji wyszło mi 11 pierniczków o wymiarach 8 cm x 6 cm.
Necik podpowiada mi, że w sprzedaży są foremki 54 mm x 84 mm, czyli coś w stylu mojej niedorobionej i mniejsze egzemplarze 40 mm x 60 mm.
Następnym razem sklecę mniejszą foremkę.


Życzę zakalców w foremkach do katarzynek!!!

wtorek, 13 listopada 2012

Ciasto marchewkowe w pudełeczkach z origami

Muszę się przyznać, że ten blog nie powstał z myślą o zakalcach.
Powstał po to żeby zaprezentować światu ten oto przepis bo nikt inny jakoś się do tego nie kwapi, a taki wspaniały pomysł powinien zostać rozpropagowany przy pomocy Wujka Góógla.
Natknęłam się kiedyś przypadkowo na takie oto urocze foteczki na blogu Kurryleaves.
Małe, zarumienione bocheneczki w cudnych pudełeczkach owiniętych świątecznym papierem ozdobnym, przewiązane wstążeczką! Achh, muszę takie zrobić! Nie spocznę póki takie cóś nie pojawi się na moim stole!
Ciasta marchewkowego jeszcze nigdy nie jadłam, ale mniejsza o ciasto.
Chodziło mi głównie o foremki, w których piecze się ten bezjajeczno-bezmlekowy smakołyk.
Foremki z papieru do pieczenia, wykonane metodą origami!
Na fotkach wyglądały genialnie.
Zastanawiałam się jednak czy papier do pieczenia da sobie radę z ciastem?
Czy będę w stanie wykonać estetyczne pudełeczka?
Czy ten eksperyment znowu zakończy się porażencją?


Ciasto marchewkowe bez jajek i mleka
pieczone w foremkach wykonanych metodą origami 

Przepis oryginalnie pochodzi od Mamanags, ale został przeze mnie znaleziony na blogu Kurryleaves, instrukcja składania foremek zaczerpnięta z bliźniaczego bloga Home Kraft




Składniki na 7-8 pudełeczek origami wypełnionych ciastem marchewkowym:

1 szklanka = 250 ml

- 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
- 1 szklanka brązowego cukru
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 i 1/2 łyżeczki cynamonu
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 szklanka marchewki, startej na małych oczkach
- 3/4 szklanki wody
- 1/2 szklanki oleju/stopionego masła
- 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
- 1 łyżka octu/soku z cytryny

Suche składniki mieszamy. Dodajemy do nich marchew i mieszamy.
W dużej misce wymieszać mokre składniki i wsypać do nich składniki suche.
Mieszamy aż składniki się połączą, nie dłużej.
Pudełeczka origami wypełnić ciastem do połowy albo zamiast pudełeczek można użyć formy 22 x 22 cm, wyłożonej papierem do pieczenia, albo w formie na muffinki (wychodzi ok. 12 babeczek).

Piec 30-35 min. w 175°C, do suchego patyczka.




Pudełeczka origami:
Jeśli coś jest niejasne, polecam zapoznanie się z instrukcją obsługi z bloga Home Kraft albo z Craft Ideas.

1. Wytnij z papieru do pieczenia prostokąt o wymiarach 13 x 20 cm. Zaznacz środek.



2. Zegnij obie strony do środka.

Zginam do środka

Prawa strona zgięta

Obie strony zgięte do środka


3. Odwróć papier i odmierz 1 cm od środka.



4.  Zegnij róg, zachowując wcześniej zaznaczony odstęp.



5. Zegnij wszystkie 4 rogi w ten sam sposób.

Dwa rogi są już zagięte!

Wszystkie rogi są zagięte


6. Zegnij jednocentymetrowe paski.

Wyginam pasek

Paski są już wygięte

7. Wsadź kciuka w róg i wypchnij pudełko na światło dzienne za pomocą swoich zwinnych paluszków.

Wsadzam kciuk w róg

Pudełko wykluwa się powoli

Pudełko jest gotowe!

Detektor zakalcuchów:
Tak wyglądały pudełeczka po wypełnieniu ciastem:

Cienki papier z Lidla nie wytrzymał naporu marchewkowej masy

Ponieważ miałam cienki papier do pieczenia (z Lidla), musiałam użyć podwójnych pudełeczek. Nawet to nie było w stanie powstrzymać marchewkowych bochenków przed rozlaniem.
Po upieczeniu wyglądały niezbyt zgrabnie:

Pyszne rozpłaszczaki w zdeformowanych pudełeczkach

Niestety moje marzenie o zgrabnych bochenkach w ślicznych, schludnych pudełeczkach legło w gruzach.
Muszę powtórzyć ten wypiek z innym, mocniejszym papierem do pieczenia.
Na pewno się uda! Na pewnooooooo!!!

Marchewki wystają

Jestem zaskoczona, że jest to ciasto marchewkowe, a marchewki w ogóle w nim nie czuć. Bardziej smakuje jak ciasto cynamonowe. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że to ubogi kuzyn ciasta miodowo-cynamonowego.
Myślę, że następnym razem wykorzystam jakiś inny przepis, bo brak jajek i mleka spowodował, że ciasto było trochę bez smaku.


Życzę pysznych marchewkowych zakalczyków!!!

czwartek, 7 czerwca 2012

Wielkanocne koszyczki drożdżowe

Wielkanoc już za około 9 miesięcy, warto więc zaopatrzyć się w najlepsze przepisy już teraz!
Wykonanie koszyczka drożdżowego okazało się nie lada wyzwaniem dla takiej ciamajdy/ślamazary jak ja. Zrobienie równych wałeczków, później ich przeplatanie tak żeby się konstrukcja nie rozpadła, podczas gdy niektóre wałeczki zdążyły już nieźle podrosnąć... Ach, na końcu jeszcze wybudowanie rusztowania dla rączki koszyczka, które pozwoliło rączce niemalże latać w powietrzu w piekarniku!!!
Przyznaję, że utrudniłam sobie sprawę gdyż budowałam koszyczek na foremce od babki, która miała ok. 30 cm, a nie jak podaje przepis 20 cm! Wyszedł mi koszyk gigant, ale to wcale nie był jego atut gdyż jest tak szeroki, że prawie nie widać splotów, jeśli nie położymy się na podłodze. No i zabrakło mi ciasta na wykonanie splotu, który miał ozdobić brzegi koszyka i ukryć niezbyt estetyczne plamy po żółtku.
Koszyczka nikt nie jadł, zostanie jako ozdoba do następnej Wielkanocy. Obecnie jest twardy jak kamień czyli idealnie nadaje się na bułkę tartą domowej roboty!

Świąteczny koszyczek robi za dekorację stołu. Doskonale komponuje się z żurkiem i jajami.

Koszyczki wielkanocne
przepis z bloga Śladami Słodkiej Babeczki

Składniki na 2 koszyczki:

- 4 szklanki (680g) mąki pszennej
- 25g świeżych drożdży
- 1 szklanka (250ml) mleka
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/4 szklanki cukru
- 1/4 szklanki oleju
- 1 jajko

Dodatkowo:
- 1 jajko roztrzepane - do posmarowania koszyków

Przygotowujemy rozczyn wg własnego sposobu. Mój jest taki - w dużej misce rozcieram drożdże w łyżeczką cukru, aż się rozpuszczą. W rondelku podgrzewam mleko. Letnie mleko wlewam do drożdży. Gotuję wodę w czajniku i wlewam ją do rondelka. Na rondelku z parującą wodą stawiam miskę i czekam ok. 10 min. aż na powierzchni mleka pojawią się bąbelki. Do rozczynu dodajemy mąkę, resztę cukru, sól, jajko, olej i wyrabiamy gładkie ciasto. Gdyby się bardzo kleiło, można dodać trochę mąki. Zostawić do wyrośnięcia na ok. 2 godziny. Ciasto musi podwoić swoją objętość.

Aby przygotować koszyczek potrzebna będzie miska o średnicy ok. 20cm. Najlepsza będzie żaroodporna. Ja takiej nie miałam więc wykorzystałam formę na babkę o średnicy 18cm (ja wykorzystałam formę na babkę 30cm., ale była zdecydowanie za duża!!!).
Zewnętrzną stronę miski wyłożyć folią aluminiową. Folię wysmarować tłuszczem, będzie nam łatwiej ją później zdjąć z koszyczka. Miskę odwrócić ‘do góry nogami’. Formować wałeczki a następnie układać je na misce. Przeplatać tak jak się plecie koszyczek z wikliny (jeden wałeczek kładziemy na górze, drugi przeplatamy dołem i tak dookoła miski). Po uformowaniu całego koszyczka posmarować go roztrzepanym jajkiem.

Piec w temperaturze 180°C do złotego koloru, ok. 25 minut.

Koszyczek przed i po upieczeniu.

Następnie uformować trzy wałeczki z których należy zapleść warkocz. Tak powstanie rączka do koszyka. Po zapleceniu ułożyć warkocz na misce odwróconej do góry dnem, przez środek, posmarować roztrzepanym jajkiem i piec ok. 10 – 15 minut w 180°C. Po ostygnięciu połączyć rączkę z koszykiem przy pomocy wykałaczek (można też zrobić to na lukier).


Konstrukcja, która umożliwiła upieczenie wyjątkowo długiej rączki od koszyka.

Życzę smacznych zakalcowatych koszyczków, które po kilku tygodniach są twarde jak skała i doskonale nadają się na twardą ozdobę, wręcz atrapę koszyka!

czwartek, 25 sierpnia 2011

Krótki żywot sprzęgła ślimaka. Masło orzechowe

Do zrobienia domowego masła orzechowego zainspirowała mnie strona Moje Wypieki. Nigdy nie jadłam tego amerykańskiego przysmaku, więc pomyślałam, że wreszcie nadarzyła się ku temu wspaniała okazja. Przepis był banalnie prosty, brakowało mi tylko gadżetów. Blendera, malaksera czy też innego szatkownika nie posiadam. Wybór padł na przedpotopową maszynkę do mielenia mięsa - Zelmer numer 8.

Myślałam, że pójdzie jak po maśle, ale już podczas pierwszej próby zmielenia twardych orzeszków, maszyna zbuntowała się. Nastąpił wybuch. Okazało się, że sprzęgło ślimaka (tak nazywa się ta plastikowa część) przełamało się i nie mogłam dalej mielić.

Przedpotopowa maszynka do mielenia mięsa. /
Złamane sprzęgło ślimaka vs nowiutkie sprzęgło ślimaka.

Ale nie poddałam się! Zakalce mnie nie pokonają! Kupiłam nowe sprzęgło i mieliłam dalej. Orzeszki wydały mi się trochę suche, więc przed trzecim mieleniem dodałam do nich 2 łyżeczki oleju. Ponieważ nie byłam zadowolona z konsystencji, zmieliłam oleistą maź jeszcze raz. W sumie cztery razy.

Orzeszki po pierwszym nieudanym zmieleniu. /
Orzechowa maź podczas drugiego mielenia (wiem, dziwnie wygląda;P).

Spróbowałam mazi i niezbyt mi posmakowała. Dodawałam do masła wszystkiego co miałam pod ręką, ale nadal mi nie smakowało. Ten słono-słodki smak mnie nie przekonuje. Nie będę więc już próbować przygotowywać masła orzechowego:(((


Masło orzechowe (przy użyciu maszynki do mielenia mięsa)
zmodyfikowany  przepis ze strony Moje Wypieki

Tak wyglądało masło orzechowe po dodaniu różnych specyfików.

Porcja w sam raz na wypróbowanie:
- 150 g solonych orzeszków ziemnych

Dodatki (opcjonalnie):
+ cukier
+ sól (jeśli kupiliście nieposolone orzeszki)
+ kakao
+ cukier waniliowy
+ miód

Orzeszki podpiec na suchej patelni albo w piekarniku (170 stopni C) przez kilka a może kilkanaście minut , mieszając od czasu do czasu. Niezbyt wyszedł mi ten etap - niektóre orzeszki wręcz się spaliły. Chyba prażyłam na zbyt rozgrzanej patelni.

Jeśli posiadacie przedpotopową maszynkę do mielenia mięsa, taką jak ja, to radzę Wam najpierw rozłupać  orzeszki tłuczkiem, wałkiem, czymkolwiek (użyłam mosiężnego moździerza). Przedpotopowa maszynka po prostu może sobie nie dać rady z rozdrobnieniem twardych orzeszków.
Jeśli nawet rozdrobni jakieś na początku to później orzeszki mogą zapchać komorę ślimaka i wtedy może nastąpić złamanie sprzęgła. Dlaczegóż to? Ponieważ nie mają mokrej konsystencji, w przeciwieństwie do mięsa albo twarogu (które z powodzeniem można mielić w mojej przedpotopowej maszynce). Zamiast przechodzić dalej przez komorę mielenia, orzeszki gromadzą się wokół ścianek ślimaka, czyli tej spiralnej części znajdującej w komorze i zapychają maszynkę. Ślimak nie ma poślizgu, nie daje rady się dalej okręcać i następuje pęknięcie plastikowej części czyli sprzęgła ślimaka (w mojej maszynce jest plastikowa, może w innych modelach sprzęgło jest zrobione z trwalszego materiału).

Oczywiście jeśli macie wypasioną maszynkę, możecie ciepnąć od razu całe orzeszki i sprawdzić czy sobie z nimi poradzi.

Sproszkowane orzeszki zmielić 3 razy albo więcej (zależy od tego jaką chcecie mieć konsystencję). Jeśli po 2 zmieleniu maź wydaje się za sucha, dodajcie 1-2 łyżeczki oleju. Masło gotowe!
Jeśli nie zadowala Was smak, zabawcie się w małego chemika i wmieszajcie po trochu różnych dodatków. Ja dodałam 3 łyżeczki cukru, pół łyżeczki kakao, szczyptę cukru waniliowego i 4 łyżeczki miodu. Po tych zabiegach masło zaczęło smakować trochę jak nadzienie Snickersa...


Zakalcom precz!
- dowiedz się co to znaczy "prażyć orzechy", bo ja jeszcze tego nie pojęłam, a zdaje się, że to kluczowy element przepisu. Zapewne prażone orzeszki są bardziej miękkie i dzięki temu nasze kuchenne roboty mają ułatwioną pracę podczas rozdrabniania.
- musisz znać moc swoich kuchennych gadżetów - jeśli przypuszczasz, że Twój wysłużony blender/maszynka/młynek do kawy zbuntuje się przy rozdrabnianiu twardych jak kamień orzechów, to lepiej zrezygnuj i pobiegnij do sklepu po słoik masła orzechowego za 10zł ;). Albo weź wałek i bij orzechy, bij, a niech mają, wstrętne poczwary!!!


Smacznego zakalca!